piątek, 19 kwietnia 2013

6. Niebezpieczna sprawa





Rozdział na powitanie majówki. Skończyłabym go wcześniej, ale ostatnio jak kończyłam była 21. Rodzice wpadli do pokoju zaczęli się wydzierać, czemu jeszcze nie śpię i że jest "strasznie późna pora" i zabrali mi laptopa. Więc rozdział dopiero teraz. Następny też mniej - więcej powinien być za tydzień-półtora.
UWAGA1
Ogólnie następne dziesięć rozdziałów już zaplanowanych. Więc mniej -więcej za 15-20 rozdziałów dojdziemy do wakacji. Mam nadzieje, że szybko do tego dojdziemy, bo wtedy będzie więcej akcji w opowiadaniu. To tyle.


18.04.2013r. Będę wspominać ten dzień. Pierwszy raz miałam w ciągu 12 godzin więcej niż 100 wyświetleń na blogu. A dokładnie 104. 19.04.2013r. Pierwszy 1000 wyświetleń na moim blogu. Narazie marzę o 2tys. Później coraz więcej... Ale moim zdaniem te pierwsze "100 wyświetleń w ciągu dnia", "1000wyświetleń na blogu" itp. ą ważne. A osoby, które też mają blogi pewnie wiedzą jak się cieszę ze mam coraz więcej wyświetleń. Jak dla mnie to cudowne uczucie.Za te wyświetlenia dziękuję Venetii Noks, która umieściła mojego blaga w Polecanych na "Dwóch Światach"  i moim zdaniem te wyświetlenia dzięki niej.
Wczoraj wzięłam się za czytanie poprzednich notek i rozumiem, że ktoś może być zniechęcony do mojej opowieści. Ale teraz będzie Sie więcej działo i mam nadzieje, że was nie zanudzę.
Nie przeciągając więcej:
Mam nadzieje, że tan rozdział jest lepszy:
Pisarka-Mel


------------------------------------------------------------------------



     Biegłam bardzo szybko. Do lekcji zostało mi 15 minut, ale miałam nadzieję, że złapię nauczycielkę. Jeszcze przed lekcją. Wiadomość z listu była dla mnie bardzo ważna. Musiałam bardzo szybko iść do dyrektora, aby dowiedzieć się, o co chodzi w tej sprawie. Ale najpierw musiałam się zwolnić, z co najmniej trzech pierwszych lekcji. Nawet jakby spotkanie skończyło się wcześniej sądzę, że będę musiała wszystko przemyśleć. Miałam takie przeczucie. Narazie myślę o treści listu:


"Droga Melody!

Właśnie dostałem bardzo interesującą wiadomość, która cię dotyczy. Oczekuję cię w moim gabinecie jak najszybciej. To dotyczy tego, co ci wczoraj powiedziałem. Proszę zwolnij się z lekcji, na co najmniej godzinę. Powiedz nauczycielom, że ja cię zwolniłem. 
         
                       
                              A.Dumbledore



Najbardziej ciekawi mnie, po co stary Drops wzywa mnie do gabinetu. To MUSI dotyczyć mojego "nowego ojca". 


Nagle zatrzymałam się pod salą od Numerologi i zaczęłam się rozglądać. Jak dobrze, że nauczycielka Numerologi zawsze przychodziła kilkanaście minut wcześniej. Wpadłam do sali jakby mnie gonił wściekły Hipogryf. 
-Pani Profesor!  
-Słucham panno Ghost. O co chodzi, że pani tu tak wpada prawie krzyczy?
-Chodzi o to, że dyrektor prosił mnie do swojego gabinetu i że mam się zwolnić z lekcji. Może mnie pani dzisiaj zwolnić w wszystkich lekcji? 
-Dyrektor cię wzywa? Dobrze, ale masz się dowiedzieć, co było na lekcjach a teraz, idż. 
-Dziękuje pani profesor do widzenia!- I wybiegłam z sali



***


Biegłam bardzo szybko. Uwielbiałam różnego rodzaju sporty, więc miałam dobrą kondycję. Po chwili już byłam  przed drzwiami i szybko weszłam do gabinetu, Dumbledora.
-Profesorze, o co chodzi z tym listem i tą wiadomością?- Powiedziałam od razu
-Dzień dobry Melody-Powiedział Dumbledore
-Dzień dobry profesorze, więc, o co chodzi z tym listem i wiadomością?
-Usiądź Melody. -Usiadłam 
-Więc profesor może mi wytłumaczyć to wszystko?
-Więc mogłem ci wysłać, patronusa ale za dużo uwagi by poświecił, więc napisałem do ciebie list. 
-A wiadomość? Z treści listu wynika, że jest ona związana z moim ojcem. 
-Tak. Jakieś pół godziny dostałem od niego wiadomość. Lord Voldemort dowiedział się,  że wiesz, że on jest twoim ojcem. 
-Co w związku z tym? - Przez całe emocje w ogóle nie myślałam o uprzejmości dla tego starszego człowieka.
-Twój ojciec chce cię poznać. Jak najszybciej.
-SŁUCHAM?!
-Tak. Lord Voldemort chce się z tobą zobaczyć. Ale on nie chce cię do niczego zmuszać. Sama masz podjąć decyzję czy się z nim spotkasz. Zrozumiem, jeżeli postanowisz i odmówić, ale i przyjąć propozycję. A jeżeli przyjmiesz to twój ojciec powiadomił mnie, że dowie się o twojej decyzji i będziesz mogła się z nim zobaczyć. Tego jak masz się z nim spotkać nie wiem.  I jak to o kreślił Tom Riddle w liście mam nie wiedzieć.
-Rozumiem. To wszystko, co chciał mi pan profesor przekazać?
-Tak, ale jako że jesteś prefektem mam ci do przekazania coś jeszcze.
-Słucham
-Na końcu, pazdziernika w tym roku będzie organizowany bal maskowy. Prosiłbym wszystkich prefektów o zrobienie plakatów, ustalenie zasad i zorganizowanie atrakcji.

Później jeszcze jakiś czas rozmawiałam z Dumbledorem na temat balu. Po wyjściu postanowiłam iść do PWP. 
-Podaj jakikolwiek cytat Paula Coelho- powiedziała kołatka, kiedy zapukałam w nią. 
-"Jed­no ci mówię z całą, pew­nością: życie może być krótkie al­bo długie, lecz ważne jest, w ja­ki sposób je przeżywamy. "
-Dobrze. Możesz przejść. -I przepuściła mnie do środka 

Była godzina 13. Czyli do przerwy obiadowej została jeszcze godzina. Postanowiłam ustalić czas i miejsce, w którym mogłabym się spotkać z resztą prefektów. Postanowiłam napisać krótkie wiadomości do wszystkich. Napis brzmiał tak:


Spotkanie prefektów: pokój na siódmym piętrze. Wejście: wielkie drewniane drzwi. Godzina: 18.30. Każdy prefekt, który się nie zjawi dostanie ujemne punkty dla swojego domu. -Zwołane spotkanie na polecenie dyrektora


Zaklęciem wysłałam karteczki do każdego z dormitoriów. 

Raczej nikt się nie dowie, że spotkanie urządzam w Pokoju Życzeń...



***


Postanowiłam udać się do kuchni.Spotkałam tam bardzo miłego skrzata - Zgredka, z którym miło porozmawiałam. Następnie udałam się szybko do swojego dormitorium. Z tamtąd wzięłam mój prywatny zeszyt i gitarę. Po tym udałam się do Pokoju Życzeń. Kiedy tam weszłam okazało się, że dzięki czarom było tam wszystko, czego chciałam: wielki parapet, na którym można usiąść, dużo puszystych poduszek, duże radio, z którego leciała spokojna muzyka i regał z książkami mugloskimi. uśmiechciąta ruszyłam w stronę parapetu po drodze zabierając poduszkę. Kiedy rozłożyłam się wygodnie na parapecie wzięłam do rąk mój prywatny piękny zeszyt. On pod wpływem mojego dotyku otworzył się. Zaczarowałam go tak, aby nigdy nie brakowało w nim kartek i mogłam tylko ja go otworzyć chyba, że pozwolę innej osobie go przejrzeć.  Narazie oprócz mnie nikt nie otworzył go. 
W zeszycie tym nie było żadnych powieści o moim życiu ani czegoś w rodzaju dziennika ani pamiętnika. W tym zeszycie były moje rysunki, moje piosenki i cytaty, które znajduję w różnych książkach itp.  
W tych trzech rzeczach potrafiłam ukazać moje uczucia. Najciekawsze jest to, że nawet okładka zeszytu to ukazuje. Zeszyt był specjalny do tego, aby samemu stworzyć okładkę. I ja tak zrobiłam.

Okładka przedstawiała okno i parapet. Za oknem widać było noc i księżyc w pełni. Na parapecie znajdował się rozłożony zeszyt a na nim ołówek. Na parapecie siedziała również dziewczyna z długimi ciemnymi kręconymi włosami, ubrana w luźne krótkie ubrania.. Dziewczyna miała opartą głowę o ścianę. Prawa noga opadła z parapetu a lewa była ułożona na parapecie tworząc kąt prosty. Na lewej nodze była oparta gitara i na obrazku widać było, że dziewczyna gra na niej delikatnie szarpiąc struny. Głowa ciemnowłosej odwrócona była tak, aby patrzyła na księżyc a on mógł rzucić na dziewczynę światło. 
Obrazek był zrobiony w czterech kolorach: czarny, szary, biały i ciemny niebieski. 
Prawie wszystko na obrazku wskazywało na to, że dziewczyną z obrazka jest Melody. Były tylko dwie rzeczy, które odrzucały tę opinię.Pierwsza to: to, że ciemnowłosa dziewczyna ma kręcone włosy a Melody ma proste. Druga: Nastolatka na rysunku ma oczy głębokiego koloru Ciemnego Błękitu. Widać je dzięki świetle księżyca.*

Na rysunku widać jakąś dziewczynę. Rysowałam to z głowy. Zresztą jak zawsze. Tylko jedno mnie zastanawiało. Przecież to mój zeszyt i mogłam siebie narysować.A nie narysowałam. Nawet sama nie wiem, dlaczego.
Przez chwilę brzdąkałam sobie na gitarze jedną z moich piosenek. Później wzięłam do ręki ołówek i zaczęłam na kartkę wylewać wszystkie moje odczucia. Powstał przerażający obrazek. Właśnie, kiedy skończyłam go rysować do pokoju ktoś wszedł. Wychodzi na to, że właśnie wybiła godzina 18.30 i czas na spotkanie prefektów. 



*- to, co jest podkreślone jest napisane z innej perspektywy. Czasami bendę tak robić, więc przygotujcie się;)

Mam nadzieje, że się wam podoba. I przepraszam za to, że rozdział krótki. Następny rozdział trochę dłuższy a 8 jeżeli się uda będzie naprawdę długi. 
Jeszcze raz pozdrowienia 
Pisarka-Mel

czwartek, 18 kwietnia 2013

5. List




     Obudzona "brutalnie" zmęczona dziewczyna przetarła i po chwili otworzyła oczy. Okazało się ,że jej współlokatorka postanowiła trząść biedną dziewczyną dopóki się nie obudzi.
-WSTAWAJ!- Krzyczała, co chwile Hanna
-Ja śpię! - Odpowiedziała Melody
-Właśnie widzę.
-To fajnie. Też możesz sobie pospać wiesz? A nie budzić ludzi o świcie!
-Jakie o świcie?   8.30.- Powiedziała Puchonka  z nadzieją, że dziewczyna wstanie.
-A, co mnie obchodzi, która godzina? Spóźnię się na lekcje. Pff, co mnie to obchodzi. JA O TAKIEJ GODZINIE ŚPIĘ LUDZIE!- Warknęła nastolatka
-Nie chcesz wstać? Dobra trzeba przejść do innych środków- opowiedziała Hanna i nim panna Ghost się zorientowała została zepchnięta z łóżka.
-Ejjj... Nie wiesz, że jak człowiek śpi to się mu nie przeszkadza, bo może cię krzywda spotkać?
-Jaka krzywda? Ja ci pomagam dziewczyno! Chyba nie chcesz zarobić szlabanu pierwszego dnia?
-Nie obchodzi mnie żaden szlaban! Ja śpię i koniec! -Powiedziała Melody i rozłożyła się "wygodnie" na podłodze żeby zasnąć.
-O nie wstajesz i idziesz do łazienki Sie ogarnąć! -Powiedziała Puchonka wciskając zdezorientowanej dziewczynie ubranie.
-a....
-Dobrałam z twojej szafy jak najlepsze a teraz idź, bo masz 15 min na ubranie się. -Powiedziała szybko Hanna
-Dobra, dobra ideeeeee... < Ziewa>, Dlaczego ludzie są tacy okrutni?- Mruknęła, Krukonka i zniknęła za drzwiami łazienki

***

-Ja ciągle nie rozumiem jak ty to zrobiłaś!- Mówiła chyba po raz setny panna Abbot.
-Ranny ile razy mam ci powtarzać, że ja się tego NAUCZYŁAM. -Powiedziała Melody
-Dobra rozumiem, rozumiem. Ale jak będzie kiedyś wolny weekend masz mnie trochę pouczyć jasne?
-Dobra, dobra, ale przestań w końcu paplać o tym.To zaczyna być naprawdę denerwujące- powiedziała lekko zdenerwowana przyszła panna Black
-No.No.No. Ghost. Widzisz nawet podobno sprawiedliwe Puchoniaczki cię nie lubią. Cóż za ironia losu.-No oczywiście właśnie musieli się pojawić Ślizgoni. No i powrócił stary Draco Malfoy.  Pewnie wyczuł u  niej zdenerwowanie w głosie.
-Wiesz, co twoje teksty robią się nudny. Może i masz cięty język, ale na mnie to nie robi wrażenia, więc daruj sobie. -Odpowiedziała Melody
-Nie mów takim tonem do mnie szlamo! Mugole cię nie nauczyli, że masz okazywać szacunek lepszym? Och no oczywiście, że nie wkońcu oni sami nawet tego nie umieją.-Powiedział... Właściwie wysyczał szanowny mam arystokrata
-Bo ciebie niby rodzice tego nauczyli? Aha już ci wierzę
-O szanowna szlama chce mi kazanie prawić? Naprawdę świat schodzi na Charłaki.
-Lepiej być szlamą niż durną fretką.
-Nie zaczynaj do mnie. Jeszcze szlamem się ubrudzę.
-Och, jakie to straszne. A poza tym nie nazywaj mnie szlamą, bo nią nie jestem jasne?
-Chyba ktoś ci przypierdolił, za co go wielbię ale jednak trzeba cię uświadomić( bez skojarzeń ) , że szlamą to ty jesteś w 100% procentach.
-Sorry, ale się mylisz. Nie masz o tym zielonego pojęcia, więc mógłbyś się nie wypowiadać na temat, o którym nic nie wiesz- zakończyła Melody i odeszła pociągając za sobą Hannę, która przyglądała się temu z rozszerzonymi szeroko oczami i odwracając głowę jakby oglądała mecz ping-ponga.
-To było dobre. Ale poorzesz mi w weekend z wyglądem?- Spytała panna Abbot
 -Tak pomogę, już ci przecież mówiłam
-A no tak...

Tego dnia Melody, kiedy została wepchnięta do łazienki postanowiła się jakoś ładnie ubrać żeby zrobić wrażenie i zmienić sobie wizerunek podczas tego półrocza. W końcu później będzie przerażającą córką samego Lorda Voldemorta. Więc kiedy (jeszcze) panna Ghost postanowiła wyjść z łazienki Hanna wręcz napadła ją. Dziewczyna była w łazience  niecałe 5 minut zdążyła się: odświeżyć, ubrać, zrobić sobie makijaż i fryzurę. A więc zachwycona Puchonka postanowiła wymusić na nastolatce naukę dobrego makijażu i fryzury w takim czasie. Niestety Melody nauczyła się tego nawet "nie wiedząc" o tym. Chciała tylko spełnić swoje postanowienie o zmianie wizerunku. Więc będzie musiała trochę pogłówkować zanim nauczy czegoś pannę Abbot.
***

Kiedy weszły do Wielkiej Sali musiały się rozdzielić. Melody ogólnie NIE lubiła,  Hufflepuffu ale w tym domu właśnie ją akceptowali. Ale też z tego domu lubiła TYLKO właśnie Hannę Abbot i Justina Flyn-Flechera.
Zawsze intrygował ją dom węża i bardzo chciała do niego trafić. Nawet tiara przydziału myślała o tym. Melody delikatnie się uśmiechnęła na to wspomnienie.

Wszyscy byli wystraszeni. Rozglądając się zauważyła, że tylko ci czystej krwi, którzy  mają całą rodzinę ze Slytherinu nie boją się. Nie były dwa wyjątki. Ona sama i ta mała odrobinie natrętna Hermiona Granger. 
Ona pewnie trafi do Revenlawu lub Gryffindoru. Nigdzie indziej nie pasuje. 

Ale akurat Melody miała szczęście. Jak tylko ona zostanie przydzielona do domu zaraz po niej będzie ta wkurzająca Granger . Mimo wszystko była ciekawa gdzie ona trafi.
Sama chciała bardzo trafić do, Slytherinu, ale wiedziała, że to nierealne. Była mugloaczką, więc na pewno nie trafi do domu "czystej krwi".  Gdyby nie pochodzenie to byłaby pewna, że trafi właśnie do tego domu.  Wiem, że potrafię być bardzo nie przyjemna, ale też lojalna. Coż, wiele osób sądziło, że Ślizgoni są po prostu chamscy, ale nie. Oni są względem siebie lojalni. Tylko Ślizgoni z Ślizgonami potrafili się świetnie zachowywać. Podczas pobytu w pociągu odkryła to. Ale do Slytherinu pasowała również, ponieważ była sprytna. A to główna cecha tego domu. 

Rozpoczęła się ceremonia. 
-Abbot Hanna-odezwała się McGonagall
-Hufflepuff!- Wrzasnęła tiara.
Do stolika podeszło już kilku uczniów.Nagle...
-Ghost Melody
Szybko podeszłam do stołka i założyłam Tiarę Przydziału.
Hmmm... Duża odwaga, spryt, mądrość a także uczciwość. Pasujesz do wszystkich domów. Rozumiem, że czujesz sentyment do domu Slytherina, ale nie przydzielę cię tam. Pasujesz tam to fakt. Wiem też, że jesteś odporna na różne szyderstwa, ale nie skarzę cię na 7lat męki. 
Widzę też, że masz jakby sporządzoną listę, jakie domy najbardziej szanujesz. Oczywiście na pierwszym miejscu jest Slythein. Później znajduje się Ravenclaw. Ostatnie miejsce mają Hufflepuff i Gryffindor. A więc...
-Ravenclaw!- Krzyknęła Tiara.
Wstałam ze stolika, oddałam tiarę i ruszyłam w stronę mojego domu. Nie byłam zbytnio zadowolona z przydziału. Tiara miała racje. Mam sentyment do Slytherinu. No, ale cóż poradzić...Musiałam się z tym przydziałem pogodzić. Usiadłam.
-Granger Hermiona
-Gryffindor!- Wrzasnął stary kapelusz. 
Na resztę ceremonii nie zwracałam uwagi oprócz przydzielenia pewnego platynowo włosego chłopca, który krążył cały czas w moich myślach...

Teraz było coś, co bardzo ją cieszyło. Nieświadomie bardzo dużo o tym myślała. Teraz była już pewna jednego. 
Będąc córką Toma Morvola Riddla znanego, jako Lord Voldemort i Bellatrix kiedyś Black teraz Leastrenge była czystej krwi. Więc tiara mogłaby z czystym sumieniem(, jeżeli je ma) przydzielić ją do Slytherinu. A przecież wiadome było, że po tym półroczu cała szkoła ma się dowiedzieć o jej pochodzeniu. Razem z tym Melody będzie miała nowy przydział. A jeżeli tira sądziła ze dziewczyna się "zmieniała" to jest jeszcze jeden argument. Tom Marvolo Riddle jest... był ostatnim potomkiem Salazara Slytherina. Teraz ona jest dziedziczką Slytherina. Ta świadomość dodawała dziewczynie pewności siebie. 

Pewnym krokiem doszła do stołu Krukonów. Ledwo usiadła a zaraz do niej DOLECIAŁA  Luna. 
-Jesteś! Już się bałam, że Nargle cię dopadły! Opowiadaj, czego chciał od ciebie dyrektor.-Powiedziała pełna emocji panna Lovegood
Rany, co jej powiedzieć?? Przecież Drops zakazał mi komukolwiek mówić. 
Muszę improwizować! 


-A tak! Przepraszam cię, że wcześniej się nie odezwałam. Całkowicie zapomniałam. Dumbledore wezwał mnie  i kazał porostu przekazać pewną sprawę prefektów reście. Chodzi o tą sprawę z konfliktem Gryfońsko -Ślizgońskim. Chciał zapewnić, że w tym roku będzie się starał jakoś te stosunki ocieplić. –Wypaliłam pierwsze, co mi wpadło do głowy.  Bardzo nie pasowało jej okłamywać, ale wiedziałam, że na razie muszę.
- A to dobrze nic poważniejszego. –Powiedziała i zaczęła sobie nakładać ogromną ilość sałaty. Melody mimo wszystko zachichotała. Wiedziała, że luna jest wielką miłośniczką sałaty, ale ilość tego ile ona jej je była przerażająca. Sałata to było podstawa w jadłospisie Luny Lovegood. Za to w jadłospisie Melody Ghost podstawą były płatki. Za to podstawą picia była woda. O tak woda a jeżeli była z jakimiś Mugolami w sklepie praktycznie zawsze kupowali jakiś energetyk na spółkę. Ale o jej przyjacielach którzy byli muglami wolała nie rozpamiętywać.*
Nagle w ich stronę ruszył  Flitwick z ich planami zajęć. Jak dotarł do stołu swoich podopiecznych** zaczął rozdawać im odpowiednie plany zajęć?.
-Ojejciu! Ale ja mam szczęście. te wróżby mugloskie naprawdę się sprawdzają! Ostatnio znalazłam czterolistną koniczynę. -Powiedziała radosna Luna
Melody cicho zachichotała. Dzięki swojemu dziwactwu Luna potrafiła być zabawna.
-A, jakie niby szczęście przyniosła ci czterolistna koniczyna? 
-No jak to, jakie?? Mam świetny plan zajęć. Sama spójrz. -Podała starszej przyjaciółce swój plan. 
-Ej to nie fair! Ty masz ze Ślizgonami w tygodniu 5godzin! Ja mam więcej! -Zdenerwowała Sie Melody. 
-Jak to??? Myślałam, że lubisz spędzać z nimi czas?...
-No lubię i ich docinki tak bardzo mi już nie przeszkadzają.
-Rozumiem. Ale chociaż masz jeden plus. Będziesz widziała pewnego platynowo włosego chłopaka...
-LUNA! Ja nie jestem taka jak te wszystkie lafiryndy, które się do niego mizdrzą. Przecież mnie znasz ja...
-... Ty yhym... Cytując po raz kolejny ciebie: " Zakochałam się w nim. Tak porostu. Tak jak cytat Paula Coelho***:
"Kocha się za nic. Nie is­tnieje żaden powód do miłości. ".
-Ej! Bo to prawda. " Kocha się za nic..."
-Oj dobra, dobra zakończmy ten temat.
-Zgoda. To, co wkońcu masz dzisiaj pierwsze?
-Wróżbiarstwo. To ja idę nie mogę się przecież spóźnić!- Powiedziała blondynka. Wzięła resztę sałaty z talerza, torbę i wyszła.
Szybko skończyłam jeść swoje płatki czekoladowe. Zerknęłam jeszcze raz na swój plan zajęć. Dowiadując się, że pierwszą  mam Numerologię szybko wyszłam z Wielkiej Sali. Ruszyłam w stronę wieży Prefektów. Potrzebowałam przecież książki na lekcje. Na szczęście Numerologię mam dopiero za godzinę. Kiedy weszłam do PWP zauważyłam, że są tu prefekci Slytherinu i prefekt Hufflepuffu - Ernie Mcmillan, którego nie lubię.  Oczywiście Mops był "przyklejony" do ramienia Draco. Ledo weszłam a z drzwi, które prowadzą do "korytarzyka" z dormitoriami dziewczyn wystrzeliła wręcz  Granger.

To Se porę znalazłaś dziewczyno! Akurat, kiedy ty wypadasz z dormitorium musi tu być "Książe Slytheinu" i 
Mops. Pewnie będę musiała łagodzić sytuację. Zresztą jak zwykle. 

-No no no czyżby szanowna panna szlamowata się spóźniła na lekcje?- Odezwał się Ślizgon.
-Nie Malfoy. Ja mam lekcje.W odróżnieniu od ciebie wiem, co to lekcje i wiem, kiedy na nie iść. -Powiedziała zła Gryfonka.

Narazie jeszcze nie muszę interweniować. Takie wymiany zdań są przecież na porządku dziennym... Prawda?

-Ty mała wredna idiotko! Niewolno ci tak się zwracać do lepszych!- Krzyknęła nagle Parkinson.
-Lepszych Parkinson naprawdę?- Postanowiłam się włączyć- wiesz chyba nawet on - tu wskazałam na Malfoya i cały czas mówiłam ze złośliwym uśmieszkiem.-Sądzi, że jesteś tyle warta, co worek łajna. Jak i nie mniej? Wiesz tyle, że taki mały worek. A jeżeli by porównywać go do twojej inteligencji  to powiedziałabym, że nawet grama by nie ważył. A i Granger- tu nagle brązowowłosa się spięła( Ona chyba myśli, że ja ją też mam zamiar zmieszać z ziemią) -dla twojej wiadomości Numerologia zaczyna Sie dopiero za godzinę, więc nie musisz się nigdzie śpieszyć.
Panna Granger szybko sięgnęła do torby i spłonęła rumieńcem. Naprawdę sądziła, że się spóźniła na Numerologie.
-Więc idę do biblioteki - mruknęła Granger
I wyszła. Nagle się odwróciłam i... Wybuchnełam śmiechem.
Parkinson teraz stała jakby zamrożona z przekomiczną miną. Usta szeroko otwarte tak samo jak oczy.A w połączeniu to z jej "mopsowatym" wyglądem, ( czyli twarz, ubrania i postawa) wyglądało to tak, że nie dało się nie zaśmiać.
Było też cos, co bardzo ją zaskoczyło i spowodowało jeszcze szerszy uśmiech na jej twarzy. To Draco Malfoy.
Widziała, że jak tylko zobaczył minę Ślizgonki zaczął tarzać się ze śmiechu.

On się z niej śmieje... On się z NIEJ śmieje... ON SIĘ Z NIEJ ŚMIEJE! Czyli... Naprawdę on za nią nie przepada... Cha Cha Mopsie i co? Moja przemowa, twoja mina i jeszcze zachowanie Ślizgona.. To daje mi 100:0. Oj Mopsico nie masz ze mną szans. 

Zerkając jeszcze raz na śmiejącego się Ślizgona, uśmiechnęłam Sie i ruszyłam w stronę mojego dormitorium. Wypowiedziałam hasło i weszłam do środka. Sądzę, że miałam dobry pomysł z takim hasłem i nie sądzę, aby ktoś, kto zechce wejść do mojego dormitorium zgadnie hasło.
Po wejściu do dormitorium wzięłam wszystkie potrzebne książki i już miałam wyjść, ale...
Przypomniałam sobie. Coś, co zawsze mnie odprężało i po tym zawsze miałam dobry humor. I na dodatek przypominało dobre chwile z przyjaciółmi.
Obchodziłam 10urodziny. Nie wiedziałam, kim jestem i że oni są mugloami, ale naprawdę byli wspaniałymi przyjaciółmi. Dostałam wtedy od nich pierwszy prawdziwy prezent: Duże słuchawki do słuchania muzyki. Minęło 5lat a ja ciągle je mam. Ale teraz są zaczarowane. Jak tylko je założę to albo leci z nich muzyka taka, jaka przypomina mój nastrój, albo taka, jaką chciała słuchać.
Szybko założyła słuchawki na uszy i wyszła z pokoju. Narazie miała w planach poczekać tą godzinę na błoniach w towarzystwie muzyki ze słuchawek i jakiejś dobrej, mugolskiej książki. Bo to właśnie takie książki ją fascynowały.
Idąc w stronę błoni lekko pod drygiwała w takt muzyki:  Pezet- Gdyby Miało Niebyć Jutra
Usiadłam wygodni od jednym z największych drzew. O tej porze mało osób było na błoniach. Nawet nie wiem, jaką książkę wzięła, więc szybko włożyłam rękę do torby w poszukiwaniu lektury. Szybko ją znalazłam. Jak na nią spojrzałam to się uśmiechnęłam. Dawno nie czytałam tej książki, ale wciąż bardzo ją kochałam. Książka nosiła nazwę: "Kroniki Świata Wynurzonego: 1. Nihal z Krainy Wiatru". Ledwo pogrążyłam się w lekturze a zaraz zostałam sprowadzona do świata żywych. Przy mnie siedziała sowa, która zawzięcie mnie dziobała. Przy nóżce miała zwitek pergaminu. Szybko go odwiązałam. Po przeczytaniu wiadomości zerwałam się z miejsca. To musiało być coś bardzo ważnego w końcu w wiadomości było napisane, że muszę się zjawić jak najszybciej. Więc biegłam.  A to, że byłam  ciekawa tylko dodało mi szybkości.



* - Więcej na ten temat będzie w 
Następnych rozdziałach.;) Jeżeli nie zmienię planów to w wakacje Melody się z nimi spotka :)

**-Flitwick jest opiekunem Krukonów.

***-Musicie się przyzwyczaić, że często będzie o Paulo Coelho, bo kocham jego cytaty. 
-------------------------------------------------------------------------

Hejka jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału. A na początku w ogóle nie miałam na niego pomysłu. A tu mi chyba wyszło całkiem nieźle. Jeżeli chodzi o błędy to wiem, że są i staram się, aby było ich jak najmniej, ale słabo mi to wychodzi. No, ale zmieniając temat: długo pisałam ten rozdział. Na następny też nie mam zbytnich pomysłów, ale jakoś przebrnę. No, ale szczególnie chciałam podziękować za powyżej 850 wejść. Może jak napisze 6 rozdział będzie ok.900-950 ... Bardzo na to liczę. Będę się starać pisać na bieżąco.
Narazie szukam bety, choć słabo mi to wychodzi.
Pozdrowienia
Pisarka-Mel



wtorek, 16 kwietnia 2013

Sowa

Rozdział nie pojawił się już ok. 3 tygodni. Przepraszam bardzo za to. Jest już napisany ale trzeba go jeszcze sprawdzić. Jeszcze nie mam bety ale staram się popełniać naprawdę mało błędów i wszystkie staram się poprawić. 
Rozdział trzeba jeszcze nie tylko sprawdzić ale też kilka poprawek wprowadzić więc jakiś czas to zajmie ale postaram się do jutra wszystko załatwić i jutro wstawić rozdział. 
Teraz notki  raczej zaczną się pojawiać częściej bo mam na nie pomysły. Ale chciałam uprzedzić że na 5  roku nauki w Hogwarcie nie będzie raczej żadnych miłostków. Wszystko pojawi się na 6 roku ale tutaj też będą fajne rzeczy. Ale zrobiłam tak żeby pokazać jak czuje się Melody po tym jak dokucza jej Malfoy , wszyscy dowiadują się o jej pochodzeniu i wiele innych rzeczy... 
I jeszcze jedno. W wielu opowiadaniach jest tak że pisane jest z różnych perspktyw . U mnie tak raczej nie będzie. Ja chcę abyście poczuli się jak w ciele mojej bohaterki . 
To chyba koniec "komunikatu" 
Więc podsumowując rozdziału można się spodziewać JUTRO a w najgorszym przypadku w CZWARTEK.
Pozdrawiam i przepraszam poraz kolejny za opóźnienia 
Pisarka-Mel

PS. Jeżeli w Sowie są błędy to przepraszam pisałam w pośpiechu.

Obserwatorzy